czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 2. - Kto się czubi...


  Przez następne dni padał śnieg, który zniweczył nasze plany. Cały dzień z pochmurną miną patrzyłam na wirujące w powietrzu płatki. Nie znosiłam, gdy to pogoda decydowała o moich zajęciach; gdy zamiast słońca na dzień długo wyczekiwanej wycieczki zapowiadano deszcz; gdy piękna pogoda usiłowała wyciągnąć mnie z domu w przeddzień ważnego sprawdzianu, w przygotowaniu na który bardziej pomogłyby mi deszcz, wiatr albo chmury. Tak było często, ale nie zawsze. Może ktoś modlił się o ten śnieg, jak ja będąc dzieckiem? Wracając do domu widziałam maluchy bawiące się na powietrzu, zatracone w bitwie na śnieżki, wesołe, pełne energii i miejsce tej złości zajęła radość.           
  Z Mariką pojawiłyśmy się w umówionym miejscu nieopodal domu nowych. Żeby poznać dziewczyny wcale nie musiałyśmy iść z nimi na rolki. Stojąc wśród gasnącego dnia i opadających powoli maleńkich płatków śniegu, czekając na koleżanki i patrząc na ich posesję, nie zamieniłyśmy ani słowa. Tajemnicze "dziewczyny" musiały mieć bardzo dużo zajęć, skoro w żadne popołudnie nie mogły wyjść z domu. Ba! Nie zdążyły nawet do niego wrócić! Ich bracia też byli zajęci, z wyjątkiem tych najmłodszych, których towarzystwo nie było tak pociągające.
  Nieoczekiwanie, kiedy zaczynałyśmy wątpić w to, że twierdzę, która była przecież kiedyś naszym wspólnym domem i zdobyczą, uda nam się sforsować, wyszedł z niej chłopak. Był niewysoki, chudy, około szesnastoletni. Po chwili zauważył nas i uśmiechnął się pokazując białe zęby.
  - Wy do nas? - zapytał, podchodząc do furtki. Spojrzałam na przyjaciółkę i uśmiechnęłam się zachęcająco. Marika wiedziała co mam na myśli, ale nie miała teraz ochoty na realizowanie moich szalonych pomysłów. Często wypominała mi, że myślę tylko o jednym, a mianowicie o chłopakach. To nie moja wina - taki instynkt.
  - Jestem Kacper - powiedział chłopak wyciągając rękę.
  - Marika.
  - Zuza.
  - Miło was poznać.
  Chłopak wciąż uśmiechał się przenosząc wzrok z Mariki na mnie i odwrotnie. Bałam się, że na tym skończy się rozmowa, ale wtedy z domu wyszedł jeszcze jeden chłopak, a mi na jego widok na sekundę stanęło serce. Zupełnie nie wiem dlaczego. Nie był moim wymarzonym księciem. Nie miał blond włosów, ani niebieskich oczu. Wyglądał na jakieś czternaście - piętnaście lat. Nie był podobny do Kacpra, miał jasne włosy i promienny uśmiech.
  - A wy co? - spytał.
  - O, Jacek! - zawołał Kacper. - To są Zuzia i Marika.
  - Cześć.
  - Może pokażemy wam okolicę - zaproponowała Marika.
  - Świetnie! - powiedział Jacek. - To ja pójdę się przebrać.
  - Sorki dziewczyny - Kacper spojrzał na nas przepraszająco. - Ja nie mogę.
  - Żałuj Kacper! Obie są moje! - krzyknął Jacek zanim zdążyłyśmy cokolwiek odpowiedzieć.
Kacper omal nie parsknął śmiechem. Wydawało mi się, że spojrzał na mnie przez chwilę i uśmiechnął się. Jaki to był uśmiech? Szczery czy sarkastyczny? Sama nie wiedziałam, dlaczego się nad tym zastanawiam.
  Jednak potem szybko zapomniałam o tym krótkim incydencie, gdyż po powrocie Jacka wydarzyło się więcej. Pokazałyśmy mu miasto, a właściwie nasze ulubione miejsca. Najpierw poszliśmy nad jezioro. To było trochę jak podróż w czasie. Jako dzieci spotykałyśmy się na plaży codziennie w wakacje, ostatnio coraz rzadziej nam się to zdarzało. Z tego wzruszenia właśnie zaczęłyśmy wspominać stare dobre czasy.
  - Więc kiedyś spotykałyście się tu w pieluchach? - spytał Jacek z uśmiechem kopiąć mały kamyk, który wpadł z pluskiem do wody. - Znacie się tak długo? - Widząc jak obie kiwamy twierdząco głowami nie odzywając się, patrzymy na siebie pełne wzruszenia i wyglądamy jakbyśmy miały się rozpłakać dodał - To jakie wy stare jesteście, kurde dziewczyny.
  Widząc, że to nie pomogło chłopak posunął się do innych środków. Nie przejmowałyśmy się tym co robi. Stałyśmy na pomoście, patrzyłyśmy na pływające łabędzie i rozmawiałyśmy o tym, że tego lata koniecznie będziemy musiały tu częściej razem przychodzić. Z kolorowego świata wspomnień zostałyśmy wyciągnięte w drastyczny sposób. O mały włos nie wpadłam do wody, kiedy nagle na plecach poczułam coś przeraźliwie zimnego.
  - Aaaa! Weźcie to!
  - Zuza co ci jest? - pytała Marika całkowicie zszokowana.
  Musiałam wyglądać idiotycznie szamocząc się jak głupia. Jacek stał kilka kroków dalej i zanosił się śmiechem, a Marika zdezorientowana patrzyła raz na niego, potem znowu mnie. Dopiero po krótkiej chwili zrozumiałam, że padłam ofiarą Jacka, który wrzucił mi za kołnierz kawałek lodu. Byłam wściekła. Marika żartowała później, że powinnam stosować tą metodę na lekcjach w-fu, ponieważ dzięki temu chyba dwukrotnie przekroczyłam swój rekord w biegu. Jacek, chociaż biega szybko prawie został dogoniony. Prawie. W końcu stracił siły i poddał się, ale ja już też wykorzystałam całą energię i nie byłam w stanie wymierzyć mu kary.
  Kilka minut później siedzieliśmy w trójkę na ławce w parku. Jacek i ja wciąż nie mogliśmy złapać tchu po wykańczającym pościgu.
  - Nieźle ej - powiedział chłopak. - Nie wiedziałem, że… ona tak szybko… biega.
  - Nie... odzywaj się do mnie... jeszcze... zobaczysz
  - Co zobaczę?
  - Nie… wkurzaj mnie.
  - A co mi pokażesz? - Jacka wyraźnie bawiło irytowanie mnie, ale przestał kiedy spojrzałam na niego groźnym wzrokiem. Marika cały czas siedziała pośrodku, a my jakby jej nie widząc kłóciliśmy się dalej.
  - No to ja już pójdę co? - powiedziała w końcu.
  - Nie zostawiaj mnie z nim - zatrzymałam ją.
  - To chodź ze mną.
  Po dłuższej chwili, kiedy pozbierałam siły wstałyśmy.
  - Już idziecie? - spytał Jacek robiąc niewinną minkę
  - No, na razie - powiedziała Marika, natomiast ja pożegnałam go wystawieniem języka, na co odpowiedział tym samym. Nie wiem co mnie naszło. Postanowiłam, że więcej się do niego nie odezwę. Nie miałam zamiaru bawić się z dzieckiem, które wkurza mnie bardziej niż własny brat. Miałam dość tego wszystkiego. Tym bardziej, że Marika podjuszała mnie stwierdzeniami typu "kto się czubi, ten się lubi". Ciekawe, na której planecie.

2 komentarze:

  1. Nie lubię dzieci, a zwłaszcza tak upierdliwych jak Jacek. Naprawdę, komuś takiemu nogi z dupy bym powyrywała... xD

    Informuj mnie o następnych rozdziałach na moim blogu w zakładce ''FAQ / SPAM / NN''.

    | http://psychokinetyczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń